piątek, 18 kwietnia 2014

Tytułowa jabłoń i inne stare drzewa

Najwyższy czas pokazać moją ulubioną jabłoń, która owocuje pierwsza. Ma przepyszne miękkie i duże owoce, idealne na mus jabłkowy, bo dosłownie rozpadają się po 2 minutach gotowania. Od czasu, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy trochę się zmieniła - ubiegłej zimy podłoże w sadzie było na tyle podmokłe, a korona drzewa już tak rozłożysta, że jabłonkę przeważyło i się pięknie wyłożyła. Rodzina naciskała, żeby ją wyciąć, bo "już nic z niej nie będzie, tylko miejsce zajmuje", ciekawska sąsiadka też (ale już z innego powodu - w takiej formie jabłonka dużo bardziej zasłania widok na to, co się u nas dzieje ;)), ale się uparłam i jabłonka została :) Zabezpieczyłam tylko podważone korzenie na zimę, przysypując pokaźną porcją ziemi i czekałam na rozwój wypadków.
Będąc dobrej myśli, że jabłonka jednak przeżyje, powycinałam mnóstwo gałęzi od spodu, żeby móc tam w końcu wygrabić wszystko, porządnie oczyściłam podłoże z hodowanych tam przez lata kłączy podagrycznika (caluśkie dwa dni wygrzebywania  białych korzeni) i wysiałam trawkę. Teraz czekam na trawę i owoce, bo moje przeczucie mnie nie myliło i drzewko przetrwało :) Muszę w takim razie zanim owoce ją obciążą skombinować jaką podporę, żeby się całkiem nie przewróciła.




 A tu druga z moich jabłonek, tym razem zimówka, która w zeszłym roku niesamowicie obrodziła. Tuż za nią rośnie lipa - zeszłoroczny dom dla pary gołębi grzywaczy.



I jeden z kilku, najstarszy, orzech włoski. Jest dość spory, dlatego jest co grabić jesienią i palić, bo niestety jego liście nie nadają się na kompostownik. To pierwszy sezon, w którym na drzewie zawisł domek dla ptaków. Czekaliśmy z niecierpliwością z mężem na wprowadzenie się jakiegoś ptaka i udało się - zawitały do nas sikorki i już poznosiła do środka mnóstwo "wyposażenia" :)




A tu budynek wielorodzinny, w którym próbował zamieszkać szpak, ale mu się nie udało, bo się nie zmieścił. Docelowo domek miał być dla wróbli, ale jakoś ich na razie nie widać. Kręcą się wokół niego za to kolejne sikoreczki :)



2 komentarze:

  1. Zazdroszczę starej jabłonki... Mam słabość i do jabłoni, i do jabłek. Do dziś wspominam smak jabłek z babcinego ogrodu... Po wielkiej przeprowadzce na wieś zasadziliśmy kilka drzewek, ale jeszcze nie mają owoców. Czekam z wielką niecierpliwością :) Podziwiam Twoją troskę o stare drzewo i bardzo rozumiem. Mam nadzieję, że jeszcze przez wiele lat będzie rodzić pyszne owoce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, jak już obrodzi, zapraszam na szarlotkę :) Ta jabłonka ratuje honor starego sadu, który w tej chwili niestety w niewielkim stopniu sad przypomina. Świerki i jodły póki co zdominowały drzewa owocowe, a mnie marzył się taki staromodny, typowy sad, z rzędami bielonych jabłonek na dywanie ze stokrotek i mleczy... ale wszystko przede mną :) No to obie musimy uzbroić się w cierpliwość oczekując na owoce z własnoręcznie posadzonych drzew, na pewno się doczekamy :)

    OdpowiedzUsuń