niedziela, 13 kwietnia 2014

Inne spojrzenie na boazerię

Całe wnętrze chaty (włącznie z sufitami i drzwiami) poprzedni mieszkańcy obili drewnianą boazerią. Po latach było już mocno przebarwiona i w wielu miejscach zaatakowana przed kołatki. Planowaliśmy generalny remont, a co za tym idzie ściągnięcie całej boazerii, ale nie chodząc w szczegóły, nie z naszego wyboru sprawy potoczyły się trochę inaczej. W związku z czym postanowiliśmy wydobyć z tego drewnianego obicia najwięcej jak się da, żebyśmy w tym otoczeniu czuli się dobrze. Wcześniej po wejściu do środka atmosfera miejsca mnie przygnębiała i przytłaczała, nie dość że z racji położenia domu nie wpada do niego dużo światła, to boazeria jeszcze ten ponury klimat pogłębiała. Prawdę powiedziawszy, czułam się jakbym za życia znajdowała się w trumnie. 
Prace zaczęliśmy od wyczyszczenia nieziemsko brudnego drewna z tłustego brudu. Następnie wszystko wyszlifowaliśmy i wytępiliśmy masę kołatków przy pomocy specjalnego preparatu (wilgoć panująca w środku i taka ilość drewna była niestety dla nich idealnym miejscem do życia). Zaszpachlowaliśmy wszystkie dziury, które stworzyły, poprzybijaliśmy co było trzeba i wreszcie mogliśmy przystąpić do najważniejszego - MALOWANIA :)

Na pierwszy ogień poszedł przedpokój, potem sypialnia, salon i na końcu kuchnia. Tym razem zacznę od końca, czyli od kuchni. Kafelki na podłodze, które zastaliśmy, były kładzione dość niedawno, dlatego były w całkiem niezłym stanie i postanowiliśmy ich nie zrywać. Oczywiście, jak wszystko, były okropnie zaniedbane tzn. niesamowicie brudne, samo ich szorowanie zajęło mi kilka dni, ale poza tym nic im nie brakowało. Kafelki na ścianie też muszą jeszcze trochę poczekać na wymianę, choć im przydałoby się to znacznie bardziej niż podłogowym. Kolor ścian trzeba było więc w miarę dopasować do tego co już się w kuchni znajdowało. Uwzględnić też musiałam to, że kolor musiał pasować do wyremontowanych przeze mnie wcześniej krzeseł :) Zdecydowaliśmy się na kolor dość odważny, który zapewne nie wszystkim się podoba, ale my jesteśmy bardzo zadowoleni. Nad jakością zdjęć muszę jeszcze trochę popracować, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Odsłona nr 1:

Malowana boazeria








1 komentarz:

  1. pokazałabys coś więcej... też mam ten problem do rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń