środa, 28 maja 2014

Powiew lata

Ostatnie dni upływają pod znakiem iście letnich upałów przerywanych krótkimi orzeźwiającymi burzami. Na szczęście obyło się bez zniszczeń i podtopień przed którymi przestrzegano w prognozach. U nas deszcz okazał się wytchnieniem, dzięki niemu nie musiałam co dzień biegać z konewkami po ogrodzie, bo nie mam gdzie podłączyć węża. Powietrze pachnie już zupełnie inaczej. Przypomniały mi się wszystkie letnie dni z czasów dzieciństwa, które zawsze będą mi się dobrze kojarzyć. Co za tym idzie przyszła znów nachodząca mnie często refleksja jak to wszystko szybko mija. Zdecydowanie za szybko, a wspomnienia dziecięcych zabaw są we mnie tak żywe jakby to wszystko zdarzyło się nie dalej jak w zeszłym roku. Aż łza kręci się w oku. 
Mała część kolekcji łubinów.


Błyskawiczne tempo przemijania widać też doskonale w ogrodzie. Zmiany pojawiają się z dnia na dzień. Wciąż czekam na rozwój kwiatów piwoni, które już od dwóch tygodni wyglądają jakby miały się otworzyć lada chwila. Są za to już pełne wdzięku łubiny i kosaćce bródkowe.

Ostatnia kwitnąca azalia.


Jeszcze jako totalny laik w kwestii pielęgnacji kwiatów dwa lata temu przesadziłam zmarnowane, niekwitnące kosaćce pod starą sieczkarnię/młockarnię (?) i muszę się nimi pochwalić, bo jestem z siebie niezmiernie dumna, że się przyjęły i odwdzięczyły kwitnieniem:


 
Po maszynie pnie się wiciokrzew znaleziony pod nią dwa lata temu w kiepskim stanie.
Kwitnie już także przetacznik pagórkowy, który pojawił się w moim ogrodzie dopiero zeszłej jesieni i jego kwiaty oglądam u siebie pierwszy raz :)

Przetacznik w towarzystwie goździka 

W poniedziałek mąż nieopatrznie wspomniał mi, że właśnie otwierają w naszej wsi sklep ogrodniczy. Potem bardzo tego żałował ;) Nie mogłam przecież wrócić z niego z pustymi rękami, skoro zobaczyłam tam m.in. takie cudo, które urzekło mnie swoim intensywnym kolorem:

Różanecznik

Nie mogłam się również powstrzymać przed kupnem ostróżek i dzwonków, które posadziłam tuż przy powstającej werandzie. Tam też wkradły się zmiany, bo nasza weranda ma już podsufitkę i ułożoną kostkę, a z  robót budowlanych czeka nas już tylko zrobienie balustrady. Cieszę się, że prace dobiegają końca, bo już nie mogę się doczekać siedzenia tam po ciężkim dniu z książką i miętową herbatą w ciepłe letnie wieczory. 





3 komentarze:

  1. Będzie cudnie :) Widzę, że lubimy DOKŁADNIE takie same kwiaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli przestaje mnie to dziwić ;) Dodam jeszcze (po wczorajszej lekturze Twoich postów z końca roku), że też nie lubię Sylwestra - z tego samego powodu co Ty. Ha! I co Ty na to :)?

      Usuń
    2. Hm... jesteś moją siostrą? ;)

      Usuń