poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Liftingu boazerii ciąg dalszy

Dziś odsłona ścian w dwóch pozostałych pomieszczeniach domku. Salon zyskał neutralną barwę ciepłego beżu, co bardzo rozjaśniło pokój. Tutaj z malowaniem namęczyliśmy się najbardziej, bo drewno było najstarsze i strasznie "piło". Wzorki na boazerii nie ułatwiały sprawy, bo każdą ze szczelinek musieliśmy wielokrotnie, dokładnie dociskając, zamalować przy pomocy pędzla. Oczywiście, jak można się było spodziewać, jak tylko pierwszy raz zapaliliśmy w kominku, nasze drewno zaczęło pracować. Z każdym kolejnym ogrzaniem pokoju wysuszało się coraz bardziej i przez to poszczególne deseczki z boazerii rozsuwały się, ukazując urocze niepomalowane wcześniej fragmenty :) Ech, no trudno, kilka razy poprawiliśmy jeszcze te fragmenty i na razie jest spokój - bardziej rozsunąć się już chyba nie dadzą rady.




Ostatni z pokoi (tak, tak łącznie mamy tylko 2, podkrakowskie chatki z reguły nie były zbyt duże, a i tak musiały pomieścić się w nich wieloosobowe rodziny) mianowaliśmy naszą sypialnią. Choć większość osób uważa, że sypialnia powinna być utrzymana w ciepłych barwach, my zdecydowaliśmy się akurat na odcień niebieskiego, bo po prostu zakochaliśmy się w tym kolorze. Sufity i listwy ozdobne zamalowaliśmy białą farbą.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz