Wbrew nastrojowi panującym w moim ostatnim poście święta jednak były
fajne :) Mieliśmy gości i było bardzo, bardzo rodzinnie. I do tego pojawił się długo wyczekiwany śnieg.
Mimo wcześniejszych obaw zdążyłam wszystko postroić, zapakować, ugotować itd. i udało się na szczęście przy tym nie zwariować. Oczywiście wraz
z zakończeniem świąt obiecałam sobie (jak pewnie sporo z Was), że
koniec z objadaniem się (ach te pierogi, grzybowa i mamina zasmażana
kapusta z grzybami - po prostu ubóstwiam to wszystko), ale chyba uda mi
się dotrzymać tego postanowienia dopiero w styczniu, bo przecież w
sylwestra też będą podane same smakowite kąski ;).
Nasz kotek mimo ogromnych postępów, wciąż jest bardzo nieufny wobec osób nas odwiedzających i nie czuje się komfortowo w większym towarzystwie. Najtrudniej radzi sobie z moją bardzo dynamiczną kilkuletnią siostrzenicą, której się zwyczajnie panicznie boi. Ze względu na jej dwudniową obecność u nas w domu, Lili postanowiła większość czasu spędzać bezpieczna w sypialnie na łóżku pod narzutą:
Wystawiła na chwilkę głowę, bo mnie usłyszała - wcześniej zwinięta w kłębek spała cała schowana pod kapą. |
Nigdy nie sądziłam, że tak się przywiążę do kota, ale muszę przyznać, że ją uwielbiam, a i ona na każdym kroku okazuje nam swoją miłość. Jej pojawienie się u nas było cudownym prezentem od losu :)