piątek, 13 czerwca 2014

Biel, róże i fiolety

Ledwo tydzień temu rozkwitły długo wyczekiwane kwiaty piwonii, a już z powodu niesamowitych upałów część z nich zaczyna kończyć żywota. 

Pierwszy kwiat, gość honorowy, powędrował do sypialni, żebym mogła cieszyć jego pięknem i zapachem tuż przed snem i zaraz po przebudzeniu :)




Tu jeszcze świeżutkie:






















Każdego dnia rozkwitają też kolejne róże. Także te, które przesadzałam zeszłej jesieni. A były to bardzo stare róże, które niestety rosły w tak niefortunnych miejscach, że nie pozostawało mi nic innego jak spróbować je przenieść gdzie indziej lub wykarczować. To ostatnie nie wchodziło w grę, bo lituję się nad każdą maluteńką rośliną ozdobną, którą ktoś chce zlikwidować. Korzenie miały długaśne i nie łatwo było je wykopać, w związku z czym trochę obawiałam się, że akcja ratunkowa zakończy się niepowodzeniem. Okazało się, że niepotrzebnie, bo dosłownie wszystkie pięknie się przyjęły i są obsypane kwiatami :)

Kwitnące róże i szałwia omszona.

Lubię wieczorem przechadzać się po ogrodzie, zamieszczam migawki moich wciąż ujarzmianych chaszczy w świetle zachodzącego słońca:


Łubiny, chabry i czekające na swoją kolej margerytki.

Podagrycznik jest wszędzie. Tym razem, skoro zdążył wypuścić pędy kwiatowe zanim go wypatrzyłam, zostawiłam go żeby pełnił funkcję ozdobną z kłosówką.





sobota, 7 czerwca 2014

Lek na całe zło

Czarny bez, nazywany też bzem dzikim lub lekarskim, rośnie prawie wszędzie, ale większość ludzi na co dzień nie zwraca na niego uwagi, bo wygląda niepozornie i nie przyciąga ich wzroku barwnymi kwiatami, czy ciekawą formą. Przez wielu niedoceniany i uznany za krzew pospolity, dla mnie jest bardzo cenny ze względu na swoje niepospolite właściwości. Na działce, mam kilkanaście krzewów i z każdym rokiem przybywają kolejne zawłaszczając przez swój intensywny wzrost coraz większą przestrzeń. Kiedyś wierzono, że jest zamieszkiwany przez duchy lub demony i jest pośrednikiem między światem życia i śmierci. Był obdarzany ogromnym szacunkiem, bo ponoć nasyca siłami witalnymi i odsuwa od człowieka ponure myśli, stąd też jego przycinanie, a tym bardziej wykopywanie było zakazane (no chyba, że wybłaga się to u krzewu na klęczkach prosząc o wybaczenie). Sądzono, że niesubordynacja w tym temacie grozi kurczami kończyn, a nawet śmiercią. Za ten niegodny czyn, którego dopuściłam się wielokrotnie, powinno mnie wobec tego już dawno pokręcić ;)


Tak czy siak bez jakiś czas temu rozpoczął kwitnienie i jest obsypany bardzo licznymi baldachami biało-kremowych drobnych kwiatków wydzielających silny charakterystyczny zapach. W tym roku jest ich wyjątkowo dużo, co mnie bardzo cieszy, bo bez ma także, a może przede wszystkim, właściwości zdrowotne i odżywcze. 




 Z owoców robię sok na jesienne i zimowe wzmocnienie odporności i leczenie przeziębień, ale o tym kiedy indziej. Kwiaty natomiast wysuszę i wykorzystam na herbatki, która mają działanie głównie napotnie i moczopędnie, są bogate m.in. w witaminę P, kwasy organiczne i sole mineralne. Z kwiatowego naparu można też robić płukankę przy chorobach jamy ustnej. Kusi mnie, żeby spróbować baldachów w cieście naleśnikowym (musi być podobno gęstsze niż zwykle). Chciałabym też zrobić w tym roku syrop/wyciąg ze świeżych kwiatów, ale nie wiem czy zdążę, bo cały czerwiec będę w rozjazdach. 


Czarny bez rośnie u mnie dosłownie wszędzie.

Mam w jednej części działki istną inwazję nornic. Podobno napar z liści bzu ma zadziałać i na tę bolączkę ludzkości. Muszę koniecznie spróbować, bo codziennie pojawiają się nowe tunele i nie podoba mi się to zupełnie. Rozpanoszyły się te słodkie zwierzątka strasznie i  w ogóle nie boją się przejeżdżającej raz po raz nad ich domostwem kosiarki, a Agatowi przestało zależeć na ich wypłoszeniu i już nawet nie węszy wokół norek.